Spike pił coraz bardziej łapczywie i z każdym łykiem czuł się coraz lepiej. Krew Xandera była jak najsłodsza ambrozja i nie mógł się nią wprost nasycić. Niestety chłopak z każdą chwilą stawał się coraz słabszy i protestował coraz ciszej.
W końcu zobaczył przed sobą ciemność i stracił całkiem przytomność, jedyne co pamiętał to ramiona ukochanego wokół swojej tali i jego kły coraz bardziej pożądliwie wbijające się w jego szyję.
Wampir był niemal w siódmym niebie i nie widział niczego co dzieje się na około.
Dlatego też, gdy został uderzony w tył głowy wydał z siebie zaskoczony jęk i padł na kanapę.
Giles wrócił w samą porę. I to co zobaczył we własnym salonie na chwilę odebrało mu zmysły. Mimo że wiedział, że Spike nie zrobiłby Xanderowi krzywdy w normalnych okolicznościach, to teraz fakty mówiły same za siebie. Gdy już upewnił się, że zdołał ogłuszyć wampira podszedł do chłopaka i sprawdził puls. Bił coraz wolniej. Nie miał czasu do stracenia. Zawinął szyję Xandera w leżący obok ręcznik i wyniósł go z domu. Spike nawet jeśli odzyska przytomność nigdzie nie pójdzie. Zaczął się już bardzo słoneczny dzień.
Dojecha|i do szpitala w 5 minut, a to dobrze, bo chłopak słabł coraz bardziej.
- Rupert Giles, a to jest Alexander Harris....-zaczął przy dyżurce.
- Co mu jest?- Pielęgniarka zerknęła na niego znad okularów.
- Stracił dużo krwi... puls mu słabnie - kątem oka zobaczył, że podjeżdżają nosze. Bez słowa położył Xandera na nich i pozwolił by zawieźli go do sali w kierunku której zmierzał już lekarz. Mężczyzna mógł narzekać na wszystko w tym mieście poza służbą zdrowia, ta była na najlepszym poziomie.
Spike ocknął się nagle z bardzo dziwnym odczuciem. Z jednej strony był całkiem wyleczony i silny jak dawno nie był, a z drugiej bolała go głowa i czuł, że stało się coś niedobrego.
Z całej siły starał sobie przypomnieć i nagle wyczuł obok siebie krew... ale nie była to zwykła krew, ta należała do Xandera. Od razu ukazał kły i zaczął węszyć. Coś się stało, a on nie miał pojęcia co.
Drzwi wejściowe otworzyły się ostrożnie i nim ktokolwiek zdążył nawet dobrze je zamknąć Spike już przygniatał go do ściany.
- Gdzie jest Xan?- Warknął na Gilesa.
-W dobrych rękach - odepchnął go od siebie - Coś ty zrobił?
- Gdzie do.... och - w końcu wszystko do niego wróciło - Wszystko z nim dobrze?
-Tak, ale musi zostać w szpitalu, stracił za dużo krwi.
-Więc na co jeszcze czekasz?- Spike nie mógł zrozumieć czemu jeszcze tu stoją, Xan go przecież potrzebował.
-Po pierwsze mamy dziś bardzo ciepły, słoneczny dzień....- mężczyzna starał się przemówić do jego rozsądku.
-Jestes bezużyteczny- wampir warknął na niego i poszedł na tył domu, gdzie znajdowało się wejście do kanału, jeśli ten idiota nie chce mu pomóc poradzi sobie sam. Miał potężne wyrzuty sumienia ukochany mu zaufał, a on niemal go zabił. Oczywiście nie winił tylko siebie, dostało się również Angelowi i Pogromcy, ale ich przecież nie było w salonie. Był za to Xander pomagający mu się wyleczyć.... gdzieś w połowie drogi do szpitala zorientował się, że płacze. Zatrzymał się by doprowadzić się do porządku.
Xander był zły i nie czuł się najlepiej. Wszystko go bolało. I chyba po raz pierwszy w życiu naprawdę bał się jakiegoś wampira. Najgorsze było, że bardzo go kochał. Ale nie zgodził się nigdy być pokarmem. Miał nadzieje, że Spike nie pokaże się w szpitalu aż do nocy, bo nie bardzo wie co mu w tej sytuacji powiedzieć i czy jest jeszcze coś do mówienia. Bardzo się na nim zawiódł.
Oczywiści pokój był przygotowany dla wampira. Giles miał w mieście wielu znajomych, a i ludzie nie byli na tyle głupi żeby nie wiedzieć co się dzieje... no w każdym razie nie wszyscy.
Drzwi w końcu się otworzyły i chłopak nawet bez spoglądania w ich kierunku wiedział, kto wszedł do środka.
- Miłości - Spike zatrzymał się tuż przy łóżku, patrząc na wciąż bardzo bladego chłopaka.
- Spike - odwrócił się w jego stronę. Płakał.
-Wybacz mi....- Zaczął wampir, siadając obok, musiał go dotknąć, to by|o silniejsze od niego. I już niemal trzymał go za rękę, ale Xander mu się wyrwał i spojrzał na niego ze strachem.
-Spike...- podjął znowu.
- Wszystko czego chcesz - gdyby jego serce mogło bić, teraz prawdopodobnie miałby je złamane.
- Kocham cię - chłopak uśmiechnął się lekko - Ale nie mogę.... nie chcę cię teraz widzieć, nie po tym...- znów zwrócił twarz w stronę okna. Wampir czuł smutek, strach, ból i uczucie zdrady bijace od chłopaka, a on sam nagle poczuł się chory. Musiał z stąd wyjść i albo coś zabić, albo upić się do nieprzytomności.
- Skoro tego chcesz - wstał na chwiejnych nogach - I ja cię kocham i tak bardzo jest mi...
-Wiem - przerwał mu Xander - zadzwonię jak stąd wyjdę.
- Będę czekał - pochylił| się jeszcze i musnął wargami jego policzek.
Obaj byli świadomi, że tego mogą nie przetrwać, a Spike nie chciał robić niczego wbrew woli ukochanego, jednocześnie zdając sobie sprawę, że jeśli by do tego doszło nie miałby wyjścia. Dlatego jedyną opcją było odsunięcie się i tu Xander znów okazał się rozsądniejszy. Co nie oznaczało, że się poddał, będzie go przepraszał na wszystkie znane światu, sposoby jednocześnie dając swobodę. Już tęsknił.
Ciekawy, emocjonujący rozdział. Spike tym razem naprawdę zasłużył na odepchnięcie. Nie dziwię się Xanderowi, że się go boi. W dodatku zawiodła go osoba, którą kochał i ufał. To musiało naprawdę zaboleć. Nie mam pojęcia co Spike może zrobić, żeby znowu zbliżyć się do chłopaka.
OdpowiedzUsuńPo tym co zrobił Spike nie dziwię się że Xander go odrzucił . po czekamy zobzczymy co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńBiedny Spike. Biedna Xander T T znowu osobno, ale na pewno wrócą do siebie. Spike troche przegiął jest jak odkurzacz
OdpowiedzUsuń