wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 44

 Spike pił coraz bardziej łapczywie i z każdym łykiem czuł się coraz lepiej. Krew Xandera była jak najsłodsza ambrozja i nie mógł się nią wprost nasycić. Niestety chłopak z każdą chwilą stawał się coraz słabszy i protestował coraz ciszej.
W końcu zobaczył przed sobą ciemność i stracił całkiem przytomność, jedyne co pamiętał to ramiona ukochanego wokół swojej tali i jego kły coraz bardziej pożądliwie wbijające się w jego szyję.
Wampir był niemal  w siódmym niebie i nie widział  niczego co dzieje się na około.
Dlatego też, gdy został uderzony w tył głowy wydał z siebie zaskoczony jęk i padł na kanapę.

Giles wrócił w samą porę. I to co zobaczył we własnym salonie na chwilę odebrało mu zmysły. Mimo że wiedział, że Spike nie zrobiłby Xanderowi krzywdy w normalnych okolicznościach, to teraz fakty mówiły same za siebie. Gdy już upewnił się, że zdołał ogłuszyć wampira podszedł do chłopaka i sprawdził puls. Bił coraz wolniej. Nie miał czasu do stracenia. Zawinął szyję Xandera w leżący obok ręcznik i wyniósł go z domu. Spike nawet jeśli odzyska przytomność nigdzie nie pójdzie. Zaczął się już bardzo słoneczny dzień.

Dojecha|i do szpitala w 5 minut, a to dobrze, bo chłopak słabł coraz bardziej.
- Rupert Giles, a to jest Alexander Harris....-zaczął przy dyżurce.
- Co mu jest?- Pielęgniarka zerknęła na niego znad okularów.
- Stracił dużo krwi... puls mu słabnie - kątem oka zobaczył, że podjeżdżają nosze. Bez słowa położył Xandera na nich i pozwolił by zawieźli go do sali w kierunku której zmierzał już lekarz. Mężczyzna mógł narzekać na wszystko w tym mieście poza służbą zdrowia, ta była na najlepszym poziomie.

Spike ocknął się nagle z bardzo dziwnym odczuciem. Z jednej strony był całkiem wyleczony i silny jak dawno nie był, a z drugiej bolała go głowa i czuł, że stało się coś niedobrego.
Z całej siły starał sobie przypomnieć i nagle wyczuł obok siebie krew... ale nie była to zwykła krew, ta należała do Xandera. Od razu ukazał kły i zaczął węszyć. Coś się stało, a on nie miał pojęcia co.
Drzwi wejściowe otworzyły się ostrożnie i nim ktokolwiek zdążył nawet dobrze je zamknąć Spike już przygniatał  go do ściany.
- Gdzie jest Xan?- Warknął na Gilesa.
-W dobrych rękach - odepchnął go od siebie - Coś ty zrobił?
- Gdzie do.... och - w końcu wszystko do niego wróciło - Wszystko z nim dobrze?
-Tak, ale musi zostać w szpitalu, stracił za dużo krwi.
-Więc na co jeszcze czekasz?- Spike nie mógł zrozumieć czemu jeszcze tu stoją, Xan go przecież potrzebował.
-Po pierwsze mamy dziś bardzo ciepły, słoneczny dzień....- mężczyzna starał się przemówić do jego rozsądku.
-Jestes bezużyteczny- wampir warknął na niego i poszedł na tył domu, gdzie znajdowało się wejście do kanału, jeśli ten idiota nie chce mu pomóc poradzi sobie sam.  Miał potężne wyrzuty sumienia ukochany mu zaufał, a on niemal go zabił. Oczywiście nie winił tylko siebie, dostało się również Angelowi i Pogromcy, ale ich przecież nie było w salonie. Był za to Xander pomagający mu się wyleczyć.... gdzieś w połowie drogi do szpitala zorientował się, że płacze. Zatrzymał się by doprowadzić się do porządku.

Xander był zły i nie czuł się najlepiej. Wszystko go bolało. I chyba po raz pierwszy w życiu naprawdę bał się jakiegoś wampira. Najgorsze było, że bardzo go kochał. Ale nie zgodził się nigdy być pokarmem. Miał nadzieje, że Spike nie pokaże się w szpitalu aż do nocy, bo nie bardzo wie co mu w tej sytuacji powiedzieć i czy jest jeszcze coś do mówienia. Bardzo się na nim zawiódł.
Oczywiści pokój był przygotowany dla wampira. Giles miał w mieście wielu znajomych, a i ludzie nie byli na tyle głupi żeby nie wiedzieć co się dzieje... no w każdym razie nie wszyscy.
Drzwi w końcu się otworzyły i chłopak nawet bez spoglądania w ich kierunku wiedział, kto wszedł do środka.
- Miłości - Spike zatrzymał się tuż przy łóżku, patrząc na wciąż bardzo bladego chłopaka.
- Spike - odwrócił się w jego stronę. Płakał.
-Wybacz mi....- Zaczął wampir, siadając obok, musiał go dotknąć, to by|o silniejsze od niego.  I już niemal  trzymał go za rękę, ale Xander mu się wyrwał i spojrzał na niego ze strachem.
-Spike...- podjął znowu.
- Wszystko czego chcesz - gdyby jego serce mogło bić, teraz prawdopodobnie miałby je złamane.
- Kocham cię - chłopak uśmiechnął się lekko - Ale nie mogę.... nie chcę cię teraz widzieć, nie po tym...- znów zwrócił twarz w stronę okna. Wampir czuł smutek, strach, ból i uczucie zdrady bijace od chłopaka, a on sam nagle poczuł się chory. Musiał z stąd wyjść i albo coś zabić, albo upić się do nieprzytomności.
- Skoro tego chcesz - wstał na chwiejnych nogach - I ja cię kocham i tak bardzo jest mi...
-Wiem - przerwał mu Xander - zadzwonię jak stąd wyjdę.
- Będę czekał - pochylił| się jeszcze i musnął wargami jego policzek.

Obaj byli świadomi, że tego mogą nie przetrwać, a Spike nie chciał robić niczego wbrew woli ukochanego, jednocześnie zdając sobie sprawę, że jeśli by do tego doszło nie miałby wyjścia. Dlatego jedyną opcją było odsunięcie się i tu Xander znów okazał się rozsądniejszy. Co nie oznaczało, że się poddał, będzie go przepraszał na wszystkie znane światu, sposoby jednocześnie dając swobodę. Już tęsknił.

3 komentarze:

  1. Ciekawy, emocjonujący rozdział. Spike tym razem naprawdę zasłużył na odepchnięcie. Nie dziwię się Xanderowi, że się go boi. W dodatku zawiodła go osoba, którą kochał i ufał. To musiało naprawdę zaboleć. Nie mam pojęcia co Spike może zrobić, żeby znowu zbliżyć się do chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po tym co zrobił Spike nie dziwię się że Xander go odrzucił . po czekamy zobzczymy co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Spike. Biedna Xander T T znowu osobno, ale na pewno wrócą do siebie. Spike troche przegiął jest jak odkurzacz

    OdpowiedzUsuń