czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział 50

                                                 Xander
             
                              Wybacz, że tak długo się nie odzywałam ale tu tyle się dzieje.
  Angel podobno wyjechał. Buffy miała od niego wieści ale już nie czeka. Teraz zaczęła się umawiać z łowcą Deanem Winchesterem i jest dużo szczęśliwsza niż  wcześniej.
 Joyce w końcu mniej się o nią boi ona i Dawn zaczęły uczestniczyć w spotkaniach. Oz gra coraz więcej ale za każdym razem gdy moi rodzice wyjeżdżają nocuje u niego i jest nam razem coraz lepiej.
Giles i Gabriel nadal są parą i chyba myślą coś o adopcji ale dobrze robi to jednemu i drugiemu.
A i Larry zaczął nam coraz częściej pomagać.
Nikt cię tu nie zapomniał i często rozmawiamy. Xan nawet nie wiesz ilu ludziom pomogłeś i jak wiele, żyć zmieniłeś.
Uważajcie tam na siebie i daj w końcu znać już prawie pół roku nie dawałeś znaku życia.
Wpadnij kiedyś jak obiecałeś.


                                                                                       Willow







                                                Will


      U nas wszystko dobrze. Jesteśmy właśnie w Brazylii. Chociaż w Anglii i Niemczech wcale tak łatwo nie było. Spike uparł się, że znajdzie jakiegoś czarownika który pomoże mu chodzić za dnia. Pilnuje mnie teraz na każdym kroku. 
Ale jak przyjemnie jest iść z nim na plaże i widzieć te pożądliwe spojrzenia.... On oczywiście odczuwa to inaczej i nie będę ci mówić ile razy później przykuwał do łóżka... nie ważne.
Wrócimy na pewno tylko że jeszcze nie teraz. Tyle miejsc chcemy odwiedzić. Will przekaż im wszystkim pozdrowienia i podziękuj.
Daliście mi wszyscy tak wiele i powiedz im żeby się nie martwili jest mi dobrze.


                                                                                Xan.





-Wszystko dobrze?- Spike stanął w drzwiach łazienki obserwując go z  troską wypisaną na twarzy

-Idealnie- wstał z podłogi, podszedł do niego i przytulił się- nie mogłem marzyć o lepszym życiu- pocałował go
-To jeszcze nic miłości- wziął go na ręce i zaniósł do sypialni- dopiero zaczynamy




                                                   
                                                         KONIEC


Dziękuję wszystkim którzy byli z tym opowiadaniem odpoczątku. Było inne ale mam nadzieje, że przyjęło się tak samo dobrze jak te o Harrym Potterze. Dziękuję za wszystkie komentarze które bardzo mi pomogły bo sama nie wiedzałam czy dobrze robie pisząc coś tak odmiennego. Mam nadzieje że Xander i Spike zostaną w waszej pamięci.


wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 49

Święta były dla nich słodko-gorzkim wydarzeniem.
Przyjaciele niezbyt dobrze przyjęli wiadomość o ich wyjeździe. Ale każdy z nich w jakimś stopniu to rozumiał.
Angel do tej pory był nie uchwytny. Wiadomo było tylko, że żyje i zdania na ten temat były mocno podzielone. Buffy jednak z dnia na dzień czuła się lepiej i skupiła się całkiem na zakupach i patrolach.
Za to Xander już pierwszego poranka po powrocie do domu przeżył szok gdy zajrzał do łazienki bo zastał tam zadowolonego z siebie doktora Rive który jak gdyby nigdy nic siedział w wannie.
To oczywiście go ucieszyło, bo miał wyrzuty sumienia z powodu zostawienia Gilesa samego ale w tych okolicznościach odetchnął z ulga. Niestety Spike nie podzielał jego entuzjazmu i na każdym kroku warczał na nowego domownika i nie wypuszczał chłopaka z objęć. Bo prawda była taka. że mimo wszystko coś go ciągnęło do Gabriela ale może to tylko przynależność do tej samej rasy i wciąż jeszcze tęsknota za rodziną.

W świąteczny poranek wampir obudził się pierwszy i z uśmiechem obserwował przytulonego do niego ukochanego. Chłopak wyglądał pięknie ale też na jego twarzy widać było zmęczenie. Wczorajszej  nocy okropnie go wymęczył ale co innego miał zrobić. Już prawie nie wychodził. To że ten wyleniały kocur był  z Obserwatorem nie znaczyło że wciąż jeszcze patrzył na jego zwierzaczka z tym samym pożądaniem jak na początku i zdawał sobie też sprawy że coś ich do siebie ciągnie. A na to nie zamierzał pozwolić. Wciąż jeszcze zastanawiał się jak mógł przeżyć ponad 100 lat nie znając go i nie zamierzał dowiadywać się jak okropne było by jego życie bez niego.
-Rób tak dalej- Xander przysunął się do niego i uśmiechnął nie otwierając oczu. Spike leniwie głaskał go po plecach
-Z przyjemnością miłości- odwzajemnił uśmiech i już miał zmienić ich pozycję tak by mógł wsunąć się w gorące ciało gdy drzwi otworzyły się z trzaskiem i stanął w nich Riva wymachując zadowolony ogonem. On wolał ukazywać się w swojej prawdziwej postaci gdy nie ma w pobliżu ludzi postronnych
-To wy jeszcze w łóżku?- Zapytał wesoło całkiem ignorując warknięcia wampira- Xan znalazłem to o co mnie prosiłeś. Jeśli chcesz....
-Dość- Spike podniósł się i stanął kilka milimetrów przed nim. Był całkiem nagi i blokował mu widok na łóżko mimo, że Xander był dobrze przykryty- lepiej trzymaj się swojego Obserwatora...
-Spike- chłopak przytulił się do jego pleców. Na szczęście owinął się prześcieradłem- Gabriel ma dla mnie  tylko kilka książek których nie miał Rupert- westchnął- to ważne
-A ja nie jestem ważny- odwrócił się do niego i musnął wargami bliznę na szyi co sprawiło że Xander zadrżał
-Będę za godzinę- powiedział do mężczyzny ale on już wychodził. Wiedział że chłopaka wciąż jeszcze marcuje i że wampir trzyma go niesamowicie krótko. Trochę szkoda ale Rupert jak na człowieka był wspaniałym kochankiem i kompanem. Może nawet powoli zaczął go kochać.

-Xan- Spike zobaczył chłopaka nagle na kolanach. Ten jednak zdawał się go wcale nie słyszeć bo już wysunął język by dotknąć jego twardej erekcji. Nie spuszczał też z niego wzroku a jego brązowe oczy patrzyły teraz na wampira tak niewinnie i z uwielbieniem że aż zrobiło mu się gorąco. Syknął głośno gdy jego nabrzmiały członek znalazł się cały w ciepłych ustach ukochanego. Xander nie tracił czasu. Od razu zaczął ssać mocniej i szybciej. Jemu nie pozostało nic innego tylko wsunąć dłonie w jego miękkie coraz dłuższe włosy i cieszyć się tym uczuciem. Wiedział że to nie potrwa długo. Chłopak na prawdę wiedział co robi.
Nagle gdy był już całkiem blisko otworzył oczy bo na kilka sekund  ciepłe usta i zwinny język gdzieś zniknęły a na ich miejsce pojawiło się coś ciaśniejszego. Przed oczami miał wygięte ciało ukochanego. A jego członek znajdował się w dziurce już go połowy. Spike złapał biodra kochanka i jednym pchnięciem znalazł się cały w środku. Nie dał mu czasu na przyzwyczajenie się tylko od razu zaczął się poruszać. Może wolniej niż zwykle ale jęki Xandera zdradzały jak bardzo jest mu dobrze. Kilka chwil później warknął głośno i doszedł a chłopak opadł na miękki dywan robiąc to samo
-Kocham cię- Spike pocałował go namiętnie
-I ja ciebie- odpowiedział wtulając się w niego- Przyjdą dziś po południu
-Wiem i w końcu się stąd wyrwiemy- wampir nie mógł się doczekać wyjazdu. Cieszył się że Xander tak szybko się na niego zdecydował
-Tak- szepnął chłopak i już chrapał.

Xander stał z Willow w ramionach i nie mógł powstrzymać łez. Przyjaźnili się przecież od przedszkola
-Tylko nie zapomnij pisać i wpadaj czasem- upomniała go dziewczyna
-Oczywiście że będę pisał- nie wyobrażał sobie nic innego
-I uważajcie na siebie- Buffy też go obejmowała- Spike jak mu się coś stanie....
-Spokojna głowa Pogromco- uśmiechnął się do niej. I on nie krył wzruszenia. Polubił ich nawet ale już czas.
-Będzie nam was brakowało- Joyce polubiła wampira ale wiedziała że tak trzeba
-I przysyłajcie mi prezenty- na słowa Dawn wszyscy się roześmiali
-Pewnie że tak Przekąsko- Spike przytulił ją do siebie- Xan słońce już zaszło
-Tak- uśmiechnął się do niego i wziął do ręki torbę Rupert i Gabriel wcześniej spakowali do samochodu większość rzeczy. Chłopak pocałował wampira i raz jeszcze popatrzył na przyjaciół- Dbajcie o siebie i nie dajcie się zabić. My tu wrócimy- obiecał i wyszli z domu.

Teraz czekała ich całkiem inna nowa przygoda i nie mógł się doczekać by w końcu zobaczyć coś nowego. Zostawiał przyjaciół ale z drugiej strony czuł się lżejszy że wyjeżdża z Piekielnych Ust. Jego nic dobrego tu nie czeka ale inni mają przed sobą lepszą przyszłość
-Gotowy do podboju świata miłości?- Zapytał Spike gdy mijali tabliczkę z napisem Witamy w Sunnydale
-Jak najbardziej William- pocałował go w policzek i podgłośnił radio. Nie mieli przed sobą nic poza otwartą drogą.

środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 48*

Mieli szczęście bo w domu nikogo nie było.
Xander nawet przez krótką chwilę zastanawiał się gdzie jest Giles... w każdym razie próbował się zastanawiać bo gdy tylko przekroczyli próg sypialni Spike zaczął zasypywać go delikatnymi pocałunkami i sam nie zorientował się nawet gdy stał przed wampirem tylko w spodniach.
Mężczyźnie drżały ręce i bardzo chciał się pospieszyć ale obiecał że tego nie zrobi. Sam wciąż jeszcze był całkiem ubrany. Zdążył tylko zrzucić gdzieś swój płaszcz. Zachowanie kochanka trochę go dziwiło. Bo ten stał spokojnie i tylko z lekkim uśmiechem przyjmował pieszczoty
-Miłości...- zaczął dość niepewnie- Xan...
-Wszystko dobrze- przytulił się do niego i w końcu fala pożądania uderzyła go z taką mocą jak jeszcze nigdy. Zadrżał.
-Jesteś pewny?- Wampir źle odczytał jego intencje ale tylko przez kilka sekund bo i do jego nosa dostał się ten słodki zapach. Z trudem powstrzymał się przed pokazaniem kłów. Za to  popchnął ukochanego na łóżko i z nadludzką szybkością. Tak samo też pozbawił go spodni. Chłopak jęknął gdy poczuł zimny język na swoim gorącym członku
-Nie krepuj się- wymruczał wampir wsuwając całą erekcje do ust. Na ten wieczór zaplanował coś specjalnego. Xander nie może się go bać. Bardzo powoli teraz pieścił go ustami uśmiechając się za każdym razem gdy biodra chłopaka wyrywały się w górę. Ale musiał go pomęczyć. Mimo że jemu w ciasnych spodniach robiło się coraz bardziej nie wygodnie. Wysunął członek kochanka powoli nie przestając jednak masować go językiem i znów szybko zanurzył go sobie w ustach ściskając przy tym jadra chłopaka w taki sposób że ten od razu doszedł z przeciągłym krzykiem. Spike zadowolony z siebie zaczął całować go po brzuchu później po klatce piersiowej aż w końcu zetknął usta z plastrem który chłopak wciąż nosił w miejscu ugryzienia. Xander oprzytomniał już trochę i spojrzał na kochanka. Wiedział o co chodzi dlatego powoli podniósł rękę i powoli ostrożnie ściągnął opatrunek. Spike popatrzył mu w oczy i dopiero gdy ten kiwnął głową przyłożył usta do powoli zabliźniającej się rany. Żadne słowa potrzebne. Ta chwila była niemal magiczna. Wampir wiedział że mimo krzywdy jaką wyrządził ukochanemu ta blizna znaczyła coś więcej. Proces się zaczął. I obaj o tym wiedzieli.
Spike poczuł ciepłe dłonie Xandera powoli wsuwały się pod jego ubranie. Uśmiechnął się i pocałował go czule po czym położył się wygodnie obok rozpinając spodnie
-Hej- chłopak roześmiał się widząc co robi jego kochanek- to znaczy że ja muszę  wszystko robić?
-Chciałeś mieć kontrolę tak- Spike uniósł brew- Więc ci ją daje- Xander nic już nie powiedział tylko zaczął go rozbierać szybciej. On znów był twardy a wampir nie skarżył się na własną bolącą niemal już purpurową erekcje.
Spike był nagi po kilku sekundach i chłopak usiadł mu na biodrach. Nie pochylił się jednak by go pocałować tylko bardzo ostrożnie wsunął członek kochanka w swoje nie przygotowane ciało. Wampir momentalnie zesztywniał. Zakręciło mu się w głowie ale czy to był powód żeby bardziej go ranić
-Miłości...
-Ciii- Xander uciszył go tym razem całując delikatnie- Mam kontrolę prawda?- Zamknął oczy i zsunął się w dół biorąc go w siebie. Obaj krzyknęli. Spike położył ręce na biodrach ukochanego i gdy ten w końcu otworzył oczy dając mu znak że wszystko jest w porządku zaczął się w nim poruszać powoli i bardzo ostrożnie. Chłopak pojękiwał cicho z każdym ruchem. Było mu cudownie. A to że wampir mimo wszystko się nie spieszył było bardzo podniecające. W końcu on sam też na próbę zaczął poruszać biodrami i znaleźli wspólny rytm. Spike poruszał się coraz szybciej za każdym razem uderzając w prostatę kochanka wywołując jeszcze głośniejsze jęki. Xander pochylił się i złączył ich usta w pełnym pasji pocałunku i nagle jego ciało przeszedł dreszcz tak gwałtowny że niemal stracił przytomność i poczuł że dochodzi. Wampir żeby go nie ugryźć zacisnął powieki w tej samej sekundzie gdy wystrzelił w ciało ukochanego.
-Kocham cię- wyszeptał chłopak wtulając się w niego. Strach całkiem mu minął
-I ja ciebie- pocałował go w czubek głowy- więc wyjazd?
-Tak chcę zobaczyć śnieg...mamy w końcu zimę- uśmiechnął się do niego
-Co tylko chcesz- Spike był głodny. Przecież przez kilka ostatnich dni prawie się nie żywił. Nie chciał jednak tracić tego błogiego uczucia które zalewało jego ciało i przerywać tego wspaniałego wytęsknionego momentu gdy miał chłopaka w ramionach.
Jednak to Xander nagle wstał i wampir popatrzył na niego zdziwiony
-Przecież nawet ja słyszę że burczy ci w brzuchu- pocałował go jeszcze i niemal wybiegł z pokoju. Nie minęło kilka minut a wrócił z dwoma parującymi kubkami.
-Dziękuję- Spike uśmiechnął się do niego i przyjął gorącą krew
-Nie musisz głodować.... przecież wiem kim jesteś- tym razem cmoknął go w nos jak sam wiele razy był całowany- ale ty jesteś teraz słodki- chłopak roześmiał się nagle
-Oj! Nie pozwalaj sobie!- Wampir zrobił obrażoną miną- Nie słodki tylko niesamowicie sexowny- odstawił puste naczynie- za to ty nadajesz się idealnie do  schrupania cały oblany gorącą czekoladą- wziął go za rękę i pociągnął ku sobie nie zważając na to że na prawdę chłopak cały się obrdził
-No wiesz- oburzył się sztucznie Xander kładąc się na posłaniu
-I teraz muszę cię umyć zwierzaczku- Spike uśmiechnął się do niego i zaczął powoli błądzić językiem wszędzie tam gdzie chłopak miał łaskotki nie zważając na błagania kochanka by przestał.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 47

Następnego dnia Xander miał już serdecznie dość bezczynnego siedzenia w szpitalu.
Mimo że Riva odpuścił to wciąż jeszcze dziwnie się czuł w jego obecności. Nikt też nie miał czasu odwiedzić go aż do popołudnia. I pierwszy zjawił się Giles
-Znaleźliście go?- Zapytał zanim jeszcze się ze sobę przyeitali
-Nie...- westchnął mężczyzna- Buffy jest zdruzgotana ale jak ty się czujesz?
-Dobrze- uśmiechnął się i usiadł- Ja wczoraj postanowiłem... Giles po świętach ja i Spike wyjeżdżamy
-Na stałe?- Rupert wiedział że prędzej czy później do tego dojdzie ale nie do końca był przygotowany na tak wcześnie. Był dla niego jak syn. On sam już dawno przegapił swoją szansę
-Nie wiem. Nic mu jeszcze nie mówiłem
-Na pewno się ucieszy- drzwi się otworzyły i wszedł Riva
-Czy ci się naprzykrza?- Spojrzał groźnie na Gilesa
-Wcale- Xander roześmiał się- To mój... powiedzmy przyszywany tata poznałeś go wczoraj
-Wiesz wczoraj...- zaczął doktor- W każdym razie możesz zadzwonić do swojego wampira dziś o zachodzi słońca wychodzisz
-Ale...- Zaczął nie był jeszcze gotowy na sam na sam z kochankiem
-Sam mu powiem- Rupert wstał. Czuł wibracje od drugiego mężczyzny i nie do końca wiedział co z tym zrobić. Był bi ale tyle czasu sam
-No dobrze- Xander rozpoznał co się dzieje i uśmiechnął się- Ale nie mów nikomu innemu. Mamy jeszcze dużo spraw do omówienia
-O...oczywiście-atmosfera w pokoju stała się gęsta. Chłopak zamknął oczy by nie wybuchnąć śmiechem a gdy je otworzył był już sam.

Wieczorem Spike stał przed szpitalem cały w nerwach. W dzień czuł się chory i tylko dzięki Willow nie spił się do nieprzytomności. Tęsknił za ukochanym ale bał się zobaczyć strachu w jego oczach. Tego już by chyba nie zniósł.
I w końcu go zobaczył
-Xan!- Skoczył ku niemu modląc się żeby się nie odsunął
-O jesteś- uśmiechnął się chłopak ale nie poruszył się wcale
-Zawsze- zmiękł na chwile- Co teraz?
-Pizza tam za rogiem- wskazał w nieokreślonym kierunku. Wampir zaczął robić się coraz bardziej smutny. Xander nie chciał przebywać z nim sam na sam
-Jeśli tego chcesz- uśmiechnął się i zaczął powoli iść
-Zaczekaj- chłopa złapał go za rękę-Ja wiem że.... po prostu musimy porozmawiać a jestem głodny...
-Miłości- mężczyzna odwrócił się do niego- nie musisz się usprawiedliwiać- zbliżył się jeszcze i musnął wargami jego policzek. Miał wielką ochotę dotknąć blizny na szyi ukochanego ale było jeszcze za wcześnie
-Kocham cię- Xander zarzucił mu ręce na szyję- i dlatego musimy porozmawiać- szepnął mu do ucha
-Powiedz- Spike z jakiegoś powodu zaczął się obawiać
-Nie ma pusty żołądek- i chłopak puścił się biegiem śmiejąc w końcu wesoło
-Dopadnę cię zwierzaczku- zaczął mu się odgrażać ale dał też wygrać

-Miłości...- Spike odezwał się po dobrych dwóch minutach- Jesteś pewny?
-To miasto prędzej czy później nas zabije- wziął kolejny kawałek pizzy ale nie spuszczał wzroku z wampira- myślałem że się ucieszysz- zrobiło mu się też trochę przykro
-Oczywiście że tak Xan- wziął go za rękę i ucałował- tylko że czemu teraz?
-Czy ty możesz się po prostu cieszyć?!- Teraz chłopak był zirytowany i to poważnie- Robię to dla nas rezygnuje z mojego.... nie ważne- popatrzył w okno
-Robię to wszystko źle- wampir westchnął i wstał z krzesła tylko po to by uklęknąć przed ukochanym- chcę z tobą wyjechać choćby i dziś ale nie chcę żebyś się poświęcał. Proszę...
-Nie robię tego- Xander w końcu na niego spojrzał i znów się uśmiechnął- obiecałeś pokazać mi świat i chcę go zobaczyć...a szkoła poczeka przecież obiecałeś mi że już się nie zestarzeje. Moi przyjaciele... będę tęsknił ale są telefony, samoloty.A to chcę zrobić dla nas...- Spike przyciągnął go do siebie i pocałował gwałtownie. Chłopakowi jakoś udało się nie zadrżeć
-Przepraszam- mężczyzna podniósł się ale i tym razie Xander go zatrzymał
-Nie boję się ciebie- użył mocy by patrzeć wampirowi w oczy wyraźnie wbrew jego woli- Ale nie oddam ci kontroli przez pewien czas nie mogę...
-Nie proszę o to- Spike już wyobrażał sobie co będą robić gdy wrócą do domu i bardzo mu się to podobało
-Dobrze- Xander uśmiechnął się do niego i wstał- chcę cię w środku- wyszeptał prosto do ucha zaskoczonego i podnieconego wampir. On sam przecież miał już dość przymusowej abstynencji jego okres godowy trwał jeszcze w najlepsze a  dwa dni to bardzo długo. Za długo.
Spike gdy tylko usłyszał te słowa wziął  ukochanego na ręce i nie zwracając uwagi zaskoczonych ludzi do okoła popędził co sił w nogach do domu. I on się stęsknił tak że ledwo potrafił się powstrzymać.

czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 46

Spike czekał do zmroku aby znów wedrzeć się na teren szpitala tym razem nie zauważony przez nikogo.
Miał jakieś bardzo dziwene przeczucie.
Nie miał prob|emu z dotarciem do sali ale zatrzymał się tuż przy drzwiach. Ktoś był z Xanderem i to wcale mu się nie podobało.

Godzinę wcześniej Xander usłyszał ciche otwieranie drzwi i ktoś wszedł do środka. Nie podobało mu się to co zobaczył. Do pokoju wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha doktor Riva
-I ja u ciebie kociaku?- Bez pośpiechu zbliżył się do łóżka
-Nie nazywaj mnie tak- chłopak nie miał nastroju  do żartów
-Przecież tym właśnie jesteś- dotknął jego policzka-ty też to czujesz prawda?- Xander przełknął ślinkę, bo mężczyzna miał rację teraz sam na sobie czuł działanie własnych mocy i robiło mu się coraz bardziej  gorąco
-Ty to robisz- odburknął odwracając wzrok do ściany
-Może ale sam pomyśl...- teraz jego usta znalazły się przy jego uchu- mogę dać ci coś czego on nie może...
-Dziękuję obejdzie się- chłopak bardzo chciał wstać ale utrata krwi wciąż jeszcze go osłabiała
-Teraz jesteś młody i tak myślisz ale wcześniej czy później zatęsknisz za rodziną a on nie jest w stanie ci jej dać w końcu będziesz z nim bardzo nieszczęśliwy
-Spike mnie kocha! - Teraz Xander był już po prostu zły- i zrobi wszystko żebym był szczęśliwy
-A teraz jesteś szczęśliwy?- I Riva zaczął się irytować- Z rozszarpanym gardłem słaby i skołowany- Xander otworzył szerzej  oczy- Tak wiem że to on... mamy dobry węch a żadnego innego wampira na tobie nie czuje
-To był wypadek... ja... moja wina- chłopakowi chciało się płakać
-O czyżby- mężczyzna już siedział obok i objął go a ten nie walczył z tym jakoś nie miał siły- Powiem ci jak było- zmusił Xandera by na niego patrzył- Bawiliście się bardzo dobrze i stracił kontrolę. Najpierw bardo ci się to podobało.. to potrafi być intymne nawet bardzo... i on w końcu nie chciał przestać mimo że prosiłeś. Krzyczałeś. Wyrywałeś się. Płakałeś.
-Nie!!- Teraz dla chłopaka było już za wiele- Był zraniony a ja chciałem mu pomóc...
-I tak właśnie ci się odpłacił. Nie jestem przeciwko wampirom... nie jestem żądny zemsty ale moja siostra była związana z jednym zabił ją w podobny sposób
-Przykro mi- Xander trochę się- Ale Spike nigdy nie...
-Nie przekonam cię teraz- westchnął i raz jeszcze wziął go w ramiona- po prostu to przemyśl... taki młody śliczny kociak nie powinien tak cierpieć
-Należymy do siebie- wyszeptał chłopak ale mężczyzna go nie usłyszał on sam ledwo się słyszał bo nagle zadzwoniło mu w uszach i poczuł na swoich ustach miękkie ciepłe wargi lekarza.
W tym właśnie momencie drzwi zostały wyrwane z zawiasów i do środka wbiegł wściekły wampir. Riva odsunął się od Xandera z ciepłym uśmiechem i nie zważając na niebezpieczeństwo wskazał na przybyłego
-Tego chcesz?- I zmienił formę. Jako człowiek nie miałby szans
-Wkroczyłeś na nie swoje terytorium-Spike warczał i uważnie przyglądał się  przeciwnikowi
-Jesteś pewny?- Ten nie pozostawał mu dłużny prychając wściekle i już mieli się na siebie rzucić gdy usłyszeli uderzenie i obaj przenieśli wzrok na łóżko tylko po to by zobaczyć na nim nogi Xandera cała reszta jego cuała znajdowała się na twardej podłodze.
Spike był szybszy i bez słowa wziął ukochanego na ręce
-Miłości możesz mi powiedzieć co ty robisz?- Zapytał sadzając go z powrotem na łóżku
-Miałem zamiar wejść wam w drogę- uśmiechnął się do niego lekko
-Dotknął cię- Spike tęsknił za chłopakiem i teraz nie bardzo chciałwypuszczać go z objęć
-I myślisz że jak go zabijesz to będzie lepiej?- I on nie chciał się odsuwać ale musiał- Nie chcę jego- szepnął wampirowi do ucha- ale tobie jeszcze nie przebaczyłem
-Boisz się mnie- Spike czuł strach i znów zrobiło mu się nie dobrze
-Tak... - przyznał ze smutkiem- ale to też moja wina
-Xan nie...- teraz to on nic nie rozumiał i to bilało go jeszcze bardziej. Jeśli  chłopak obwinia siebie to koniec wszystkiego
-Daj mi czas- pocałował go w policzek ale strach pozostał- idź pomóż Buffy przecież na pewno szuka Angel przyjdź jutro
-A co z nim?- Znów wściekle po patrzył na doktora który ani na chwile nie przestał być czujny
-Dam sobie radę- Xander miał taką nadzieje. Spike westchnął ciężko. Xander miał racje jeśli teraz zawali nic ich do siebie nie zbliży
-Jeśli będą jakieś kłopoty...
-Wiem- tym razem pocałował go w usta i Riva miał w końcu pełny obraz ich związku. Był wdzięczny Xanderowi że uspokoił swojego wampira. Ten kociak nie był dla niego i zrobiło mu się przykro
-Teraz widzę- szepnął i na powrót stał się człowiekiem
-Lepiej żeby tak było- Spike znalazł się nagle obok niego- Żyjesz tylko dzięki mojemu Zwierzaczkowi zapamiętaj to sobie
-Dziękuje- spojrzał z wdzięcznością na chłopaka. Ten już bardziej odprężony uśmiechnął się do niego-  Będę go dla ciebie pilnował w dzień
-Zrób to- wampir wyszedł. Strach Xandera nie dawał mu spokoju ale pocałunak dał mu nadzieje.

-Nie musisz się tłumaczyć- Xander odezwał się pierwszy- Gdyby nie Spike...
-W porządku- uśmiechnął się Riva- jesteś jego powinienem był wiedzieć ale  twój  strach...
-Tak- ziewnął- Jest dość późno....
-Do zobaczenia jutro- kierował się w stronę drzwi
-I ty znajdziesz w końcu kogoś- Xander jeszcze rok temu czuł się tak samo ja mężczyzna i dobrze go rozumiał
-Tak myślisz?- Zwrócił się do niego z nadzieją
-Bez dwóch zdań- głowa opadła mu na poduszkę i usnął w tym samym momencie.
Śnił o egzotycznych miejscach.  O miastach których nigdy nie widział. O śniegu. Już wiedział że gdy tylko on i Spike znów się pogodzą nadejdzie czas wyjazdu. Nie zamierzał czekać do końca liceum. Miał przeczucie że jeśli to zrobi coś złego może się stać. Coś z czego mogli by się już nie podnieść.
Spał z uśmiechem na wargach i marzył o przyszłych przygodach.




środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 45

Xander nie powiedział przyjaciołom o tym co się stało, ale gdy przyszli do niego po południu. Wszyscy doskonale wiedzieli co się stało i zgodnie postanowili o tym nie mówić. Widać było, że Xander bardzo cierpi.
-Wiadomo co się stało.... znaczy z Anglem?- Xander próbował nadrabiać miną.
-Przedstawiciele Klanu wrócili mu duszę - Giles uśmiechał się do niego zaniepokojony - Mam nadzieję, że wszystko będzie jak trzeba....
-Ty i Spike to koniec całkiem? - Willow znała chłopaka od przedszkola i wiedziała, że nigdy nie był szczęśliwszy niż w czasie, kiedy był z wampirem.
-Nie wiem....
- Bardzo mnie to boli - Buffy usiadła na łóżku i wzięła go za rękę - jestem pewna, że on cierpi i mimo, że to co zrobił jest...okropne to może...
-Ale nie od razu - on wiedział, że powinien był mu dać krew z lodówki, ale tak bardzo się bał, że więcej go nie zobaczy. Chciał mu ofiarować tą bliskość. Do sali wszedł młody, przystojny doktor na widok którego zarówno dziewczynom, jak i Xanderowi zrobiło się gorąco.
- Myślę, że Alexander powinien odpocząć - uśmiechnął się do pcjenta - Za dwa dni wychodzi.
-Więc wszystko jest dobrze?- Zapytał Giles.
-Tak, ale wie pan jak to jest - uśmiechnął się jeszcze szerzej - Badania i obserwacja.
-To my już pójdziemy - Willow musiała przed zmrokiem znaleźć pewnego jasnowłosego wampira, musi ich pogodzić za wszelką cenę.
-Tak wpadniemy jutro - Buffy pocałowała Xandera w policzek i szepnę|a mu do ucha - nie martw się wszystko będzie dobrze. Ty i Spike należycie do siebie. Willow uściskała go serdecznie i już była przy drzwiach. Giles obiecał porozmawiać z wampirem i nie być dla niego zbyt surowym.

Tym czasem Spike leżał na łóżku w domu Angela. Był pijany i nieszczęśliwy. Powinien być teraz w szpitalu i nie odstępować ukochanego na krok. A nie leżeć tu i czuć się coraz gorzej, mając przed oczami wyraz twarzy Xandera, gdy ten go zobaczył. Wiedział, że prezenty niczego nie załatwią, ale już zdążył pozamawiać kilka rzeczy, które na pewno spodobają się chłopakowi. Co  jemu samemu nie pomogło wcale, bo teraz jeszcze bardziej nie mógł przestać o nim myśleć, a alkohol kończył się powoli, acz nieubłaganie.

- Jesteś gotowy, żeby powiedzieć co się na prawdę stało?- Doktor Riva usiadł na krześle obok łóżka.
- Nie pamiętam - skłamał Xander i odwrócił wzrok.
-Jeśli kogoś kryjesz....- mężczyzna nie dał się jednak zbyć tak łatwo zbyć byle kłamstwem.
- Nie - uśmiechnął się do niego, ale z jakiegoś powodu, to też nie podziałało - Czym jesteś?- Wyrwało mu się nagle.
-Tym samym - teraz lekarz siedział już na łóżku niebezpiecznie blisko niego. Xander przełknął ślinkę - Szukam kogoś z kim mogę mieć kociaki - wyszeptał mu do ucha niskim głosem, a chłopakowi ciarki przeszły po plecach.
-To bardzo... miłe - chłopak odsunął się jak najdalej - Ale ja mam kogoś....
- Nasz gatunek musi zachować czystość - mężczyzna wyglądał na silnego i taki był. Złapał go za nogi nie pozwalając się ruszyć - a żaden wampir nie zapewni ci tego co mogę ja... nikt ci tego nie zapewni - został uratowany przez peiger, który zabrzęczał, gdy twarz doktora znajdowała się bardzo blisko jego własnej - jeszcze tu wrócę - oblizał usta i wyszedł szybkim krokiem.
-Jasna cholera - Xanderowi nagle zakręciło się w głowie i to wcale nie było dobre. Owszem i on czuł do niego pociąg, ale wiedział, że ma to związek tylko z tym, że pochodzą z jednego gatunku. Nagle bardzo zatęsknił za swoim wampirem i już miał do niego zadzwonić, le przecież poradzi sobie sam.

Willow bez pukania weszła do sypia|ni Spike'ya i aż zatrzymała się w progu, widząc go w tak żałosnym stanie. Do tego odór alkoholu ją zamroczył.
-Tak go nie odzyskasz - powiedziała w końcu.
- No co ty nie powiesz - warknął na nią, ale jak przypuszczał wcale jej nie przestraszył. Zrobił się bardzo miękki i teraz nawet nastolatki się go nie boją.
- On nie jest zły - dziewczyna usiadła obok niego.
-Ale się mnie boi - Spike wiedział, że to jest gorsze.
- I nadal cię kocha - zrobiła taki ruch jakby miała go przytulić a|e się rozmyśliła.
-A ty, chcesz mi pomóc....- sygnał telefonu Willow przerwał jego następne słowa, a jej mina wcale mu się nie podobała.
-Xan ma kłopoty... znaczy znalazł innego kociego demona....
- Co chcesz powiedzieć? - Spike już się spiął. To nie podobało mu się jeszcze bardziej.
-Nie więcej mi nie napisał - uśmiechnęła się do niego niepewnie - Ale już idę do biblioteki...- wstała- o wszystkim będę cię informować i pamiętaj na|lżycie do siebie. Obaj chcecie być razem - teraz dopiero pochyliła się i pocałowała go w policzek, po czym wyszła nim zdążył zareagować.

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 44

 Spike pił coraz bardziej łapczywie i z każdym łykiem czuł się coraz lepiej. Krew Xandera była jak najsłodsza ambrozja i nie mógł się nią wprost nasycić. Niestety chłopak z każdą chwilą stawał się coraz słabszy i protestował coraz ciszej.
W końcu zobaczył przed sobą ciemność i stracił całkiem przytomność, jedyne co pamiętał to ramiona ukochanego wokół swojej tali i jego kły coraz bardziej pożądliwie wbijające się w jego szyję.
Wampir był niemal  w siódmym niebie i nie widział  niczego co dzieje się na około.
Dlatego też, gdy został uderzony w tył głowy wydał z siebie zaskoczony jęk i padł na kanapę.

Giles wrócił w samą porę. I to co zobaczył we własnym salonie na chwilę odebrało mu zmysły. Mimo że wiedział, że Spike nie zrobiłby Xanderowi krzywdy w normalnych okolicznościach, to teraz fakty mówiły same za siebie. Gdy już upewnił się, że zdołał ogłuszyć wampira podszedł do chłopaka i sprawdził puls. Bił coraz wolniej. Nie miał czasu do stracenia. Zawinął szyję Xandera w leżący obok ręcznik i wyniósł go z domu. Spike nawet jeśli odzyska przytomność nigdzie nie pójdzie. Zaczął się już bardzo słoneczny dzień.

Dojecha|i do szpitala w 5 minut, a to dobrze, bo chłopak słabł coraz bardziej.
- Rupert Giles, a to jest Alexander Harris....-zaczął przy dyżurce.
- Co mu jest?- Pielęgniarka zerknęła na niego znad okularów.
- Stracił dużo krwi... puls mu słabnie - kątem oka zobaczył, że podjeżdżają nosze. Bez słowa położył Xandera na nich i pozwolił by zawieźli go do sali w kierunku której zmierzał już lekarz. Mężczyzna mógł narzekać na wszystko w tym mieście poza służbą zdrowia, ta była na najlepszym poziomie.

Spike ocknął się nagle z bardzo dziwnym odczuciem. Z jednej strony był całkiem wyleczony i silny jak dawno nie był, a z drugiej bolała go głowa i czuł, że stało się coś niedobrego.
Z całej siły starał sobie przypomnieć i nagle wyczuł obok siebie krew... ale nie była to zwykła krew, ta należała do Xandera. Od razu ukazał kły i zaczął węszyć. Coś się stało, a on nie miał pojęcia co.
Drzwi wejściowe otworzyły się ostrożnie i nim ktokolwiek zdążył nawet dobrze je zamknąć Spike już przygniatał  go do ściany.
- Gdzie jest Xan?- Warknął na Gilesa.
-W dobrych rękach - odepchnął go od siebie - Coś ty zrobił?
- Gdzie do.... och - w końcu wszystko do niego wróciło - Wszystko z nim dobrze?
-Tak, ale musi zostać w szpitalu, stracił za dużo krwi.
-Więc na co jeszcze czekasz?- Spike nie mógł zrozumieć czemu jeszcze tu stoją, Xan go przecież potrzebował.
-Po pierwsze mamy dziś bardzo ciepły, słoneczny dzień....- mężczyzna starał się przemówić do jego rozsądku.
-Jestes bezużyteczny- wampir warknął na niego i poszedł na tył domu, gdzie znajdowało się wejście do kanału, jeśli ten idiota nie chce mu pomóc poradzi sobie sam.  Miał potężne wyrzuty sumienia ukochany mu zaufał, a on niemal go zabił. Oczywiście nie winił tylko siebie, dostało się również Angelowi i Pogromcy, ale ich przecież nie było w salonie. Był za to Xander pomagający mu się wyleczyć.... gdzieś w połowie drogi do szpitala zorientował się, że płacze. Zatrzymał się by doprowadzić się do porządku.

Xander był zły i nie czuł się najlepiej. Wszystko go bolało. I chyba po raz pierwszy w życiu naprawdę bał się jakiegoś wampira. Najgorsze było, że bardzo go kochał. Ale nie zgodził się nigdy być pokarmem. Miał nadzieje, że Spike nie pokaże się w szpitalu aż do nocy, bo nie bardzo wie co mu w tej sytuacji powiedzieć i czy jest jeszcze coś do mówienia. Bardzo się na nim zawiódł.
Oczywiści pokój był przygotowany dla wampira. Giles miał w mieście wielu znajomych, a i ludzie nie byli na tyle głupi żeby nie wiedzieć co się dzieje... no w każdym razie nie wszyscy.
Drzwi w końcu się otworzyły i chłopak nawet bez spoglądania w ich kierunku wiedział, kto wszedł do środka.
- Miłości - Spike zatrzymał się tuż przy łóżku, patrząc na wciąż bardzo bladego chłopaka.
- Spike - odwrócił się w jego stronę. Płakał.
-Wybacz mi....- Zaczął wampir, siadając obok, musiał go dotknąć, to by|o silniejsze od niego.  I już niemal  trzymał go za rękę, ale Xander mu się wyrwał i spojrzał na niego ze strachem.
-Spike...- podjął znowu.
- Wszystko czego chcesz - gdyby jego serce mogło bić, teraz prawdopodobnie miałby je złamane.
- Kocham cię - chłopak uśmiechnął się lekko - Ale nie mogę.... nie chcę cię teraz widzieć, nie po tym...- znów zwrócił twarz w stronę okna. Wampir czuł smutek, strach, ból i uczucie zdrady bijace od chłopaka, a on sam nagle poczuł się chory. Musiał z stąd wyjść i albo coś zabić, albo upić się do nieprzytomności.
- Skoro tego chcesz - wstał na chwiejnych nogach - I ja cię kocham i tak bardzo jest mi...
-Wiem - przerwał mu Xander - zadzwonię jak stąd wyjdę.
- Będę czekał - pochylił| się jeszcze i musnął wargami jego policzek.

Obaj byli świadomi, że tego mogą nie przetrwać, a Spike nie chciał robić niczego wbrew woli ukochanego, jednocześnie zdając sobie sprawę, że jeśli by do tego doszło nie miałby wyjścia. Dlatego jedyną opcją było odsunięcie się i tu Xander znów okazał się rozsądniejszy. Co nie oznaczało, że się poddał, będzie go przepraszał na wszystkie znane światu, sposoby jednocześnie dając swobodę. Już tęsknił.